Dzisiaj spotkanie z hiszpańskim. Zasłuchana noworocznie w Chavele Vargas, przypominam sobie film ‘Frida’. To właśnie tu po raz pierwszy usłyszałam pieśń Chaveli – llorona-, Llorona – płaczka – tak na południu Meksyku określa się księżyc. Muzyka, scena, w ogóle wszystko ogromnie przejmujące. Pedro Almodóvar powiedział kiedyś, że tylko Jezus Chrystus i Chavela potrafią tak rozkładać ramiona – to jej charakterystyczny gest na scenie. Mówił, że 'Chavela śpiewa nam i opowiada, jak kochaliśmy, ile przecierpieliśmy i jak bardzo się pomyliliśmy. Ale to nie rachunek sumienia. Słuchając jej, godzisz się z własnymi błędami i masz ochotę pognać na ulicę, aby znów je popełnić’. Sukces Chaveli podobno nie byłby możliwy bez niego. To właśnie Almodóvar zrobił z prawie 80-letniej Chaveli jedną ze swoich 'chicas’. Wykorzystał jej piosenki w 'Drżącym ciele’, 'Kwiecie mego sekretu’ 'Wysokich obcasach’ (tu piosenkę wykonał ktoś inny, – reżyser podobno nie mógł zlokalizować zaginionej w alkoholowym ciągu piosenkarki), promował Chavelę, robił za konferansjera, towarzyszył…
Ja zaczęłam naukę hiszpańskiego, bo koniecznie chciałam zrozumieć, o czym śpiewa tak niesamowita kobieta. Może tez spróbujecie? Każdy powód jest dobry 😊